W centrum można wybudować budynki dla 200 tys. osób

10.07.2020
Media

W centrum Rzeszowa jest wystarczająco dużo miejsca, by wybudować tam praktycznie drugie miasto, nawet dla 200 tys. osób.Tylko trzeba zacząć działać, przygotowywać konkretne pomysły na zagospodarowanie wyrw, dziur w zabudowie oraz przekształcanie nieatrakcyjnych terenów – uważają Maciej Łobos i Marcin Smoczeński, rzeszowscy architekci, właściciele biura MWM Architekci z Rzeszowa.

czytaj: https://rzeszow.wyborcza.pl/rzeszow/7,34962

 

U zbiegu trzech ulic w centrum Rzeszowa: Cieplińskiego, Zygmuntowskiej i Moniuszki znajduje się niewielki budynek. Nie rzuca się w oczy. Od lat jest siedzibą banków. Przed nim nieduży parking. Po sąsiedzku przystanek autobusowy, w niewielkiej odległości plac targowy, pamiątka wczesnego polskiego kapitalizmu, zwyczajowo nazywany placem Balcerowicza. To tereny, jakich wiele w centrum Rzeszowa, zabudowane chaotycznie, niewyróżniające się. Okazuje się jednak, że można spróbować choć w części zmienić ich charakter, uporządkować.

Niezwykle cenna lokalizacja

Na działce, na której znajduje się obecnie budynek oraz tej zajmowanej przez parking, planowana jest budowa efektownego biurowca, który ma szanse stać się jednym z symboli współczesnego Rzeszowa.– To niezwykle cenny teren. Jedna z najważniejszych lokalizacji w Rzeszowie, dlatego wymagała od nas szczególnego podejścia. Nad tym projektem pracowaliśmy wiele miesięcy. Forma budynku nie jest efektem naszej radosnej twórczości, ale wielu dyskusji i analiz – podkreślają Maciej Łobos i Marcin Smoczeński, właściciele pracowni MWM Architekci z Rzeszowa.To właśnie ta pracownia przygotowuje projekt ciekawej inwestycji w centrum miasta. Obiekt biurowy ma mieć sześć kondygnacji nadziemnych i dwie podziemne, w których będą parkingi. – Parter będzie mocno cofnięty po to, aby przed budynkiem powstało przedpole, przestrzeń publiczna. Góra budynku została wysunięta, by stworzyć nadwieszenie nad ulicą – tłumaczą architekci.

– Jak w wielu polskich miastach, tak i w Rzeszowie w tkance miejskiej są dziury, wyrwy i zabudowę trzeba uzupełniać. Ten budynek będzie przedłużeniem pierzei i od strony ul. Zygmuntowskiej, i od strony al. Cieplińskiego – mówi Łobos. „W zamyśle ma on przywracać tkance miejskiej jej ludzki wymiar poprzez uporządkowanie i uzupełnienie zabudowy oraz tworzenie wartościowych przestrzeni publicznych. Zgodnie z klasycznymi zasadami urbanistyki projekt przywraca tradycyjną ciągłość pierzei miejskich ulic, uzupełnia rozerwaną tkankę miejską i domyka narożnik zabudowy, tworząc dominantę” – wyjaśniają autorzy w opisie zamieszczonym na stronie pracowni.

Jak uzupełniać śródmiejską zabudowę Rzeszowa?

Takich miejsc wymagających uporządkowania, nowej, przemyślanej zabudowy, w rzeszowskim śródmieściu jest wiele.

– Tylko w centrum Rzeszowa jest wystarczająco dużo miejsca, by wybudować tam drugie miasto, nawet dla 200 tys. osób. Wystarczy zacząć działać, przygotowywać konkretne pomysły na zagospodarowanie wyrw, dziur w zabudowie oraz przekształcanie nieatrakcyjnych terenów – uważają Maciej Łobos i Marcin Smoczeński.Jedno z takich miejsc to tzw. plac Balcerowicza – duży teren w rejonie ul. Moniuszki i Zygmuntowskiej, sąsiadujący m.in. z budynkiem Poczty Polskiej oraz obiektami należącymi do parafii farnej. Zastawiony budkami i stołami wręcz prosi się o inwestycje. Inny teren w ścisłym śródmieściu to pl. Wolności wraz z działkami z nim sąsiadującymi. O możliwości zmian na samym placu zaczęło się mówić przed kilkoma laty, gdy pojawił się pomysł ustawienia tam pomnika marszałka Piłsudskiego. Pierwsze propozycje, które wyszły z kręgu grupy inicjatorów budowy monumentu, zakładały ogołocenie placu z roślin, wyłożenie go kamiennymi płytami, ustawienie marszałka na Kasztance i mównicy.Temu pomysłowi sprzeciwili się mieszkańcy, radni i prezydent Tadeusz Ferenc. Ostatecznie plac przeszedł tylko nieznaczną kosmetykę, niezbędną do wygospodarowania miejsca dla pomnika. – To, że mamy w Polsce do czynienia z różnymi ubytkami, dziurami w zabudowie, to z jednej strony efekt wojen, które się przez Polskę przetoczyły – budynki były burzone, w ich miejsce nic nie powstawało, a z drugiej strony to efekt powojennego upadku urbanistki, który zaczął następować od lat 60., upadku planowego gospodarowania przestrzenią miejską. Obecnie do Rzeszowa są przyłączane nowe tereny, które się zabudowuje. Ale w samym centrum miasta mamy dziesiątki działek, które domagają się przemyślanego zagospodarowania – mówi Maciej Łobos.

Plan dla Śródmieścia niekoniecznie

– Plany zagospodarowania przestrzennego są niezbędne przede wszystkim dla terenów nowych, które są włączane do miasta. Natomiast śródmieście to rejon, w którym teoretycznie planów być nie musi. Tu powinniśmy korzystać z instrumentu prawnego, jakim jest decyzja o warunkach zabudowy bazująca na zasadzie dobrego sąsiedztwa [nowy budynek powinien być formą i gabarytem podobny do tych znajdujących się w sąsiedztwie – przyp. red.]. I na tej podstawie prawnej powinniśmy uzupełniać zabudowę – uważa Marcin Smoczeński.– Najistotniejsze jest to, by w końcu została przygotowana sensowna koncepcja zagospodarowania takich miejsc jak plac Balcerowicza czy rejon pl. Wolności. Można tam wprowadzić różne funkcje. Niech nadal funkcjonuje tam handel, bo od dawna jest i ludzie są do tego przyzwyczajeni, czy usługi, biura, mieszkaniówka, instytucje kultury, zieleń. Ale np. pod targowiskiem, jednym czy drugim, możemy zrobić dwie kondygnacje parkingów, nad nimi przestrzeń handlową, nad nią mieszkania, nad nimi dodatkowo zieleń – to pomysły na szybko, bez analizy, ale nie ma rzeczy nie do zrobienia. Taka koncepcja powinna być przygotowana już lata temu. Niestety, do dziś jej nie ma. Moim zdaniem trzeba ją zrobić i pokazać ludziom, by zobaczyli, jak takie tereny mogą wyglądać. Dopóki się tego nie zrobi i nie podda pod publiczną dyskusję, dopóty ludzie nie będą mieli świadomości, jak dana część miasta może się zmienić – mówi Maciej Łobos.– Często jest tak, że znamy teren, ale nie mamy świadomości, że można go inaczej ukształtować. Czasami zresztą ten brak świadomości dotyczy także nas, architektów. Zdarza się, że nie zwracamy uwagi na jakiś teren. Przykładem są właśnie działki u zbiegu Zygmuntowskiej, Cieplińskiego i Moniuszki, na których zaprojektowaliśmy biurowiec. Teren znam od dawna, byłem tam wielokrotnie, mijałem go i dopóki inwestorzy nie zgłosili się do nas z propozycją zaprojektowania tam budynku, dopóty nie myślałem, że można go wykorzystać inaczej niż obecnie. Z tego względu tak ważne są pomysły i koncepcje, które można zaprezentować publicznie – mówi Maciej Łobos.– Mamy oczywiście świadomość pewnych ograniczeń, trudności, m.in. własnościowych, które dotyczą niektórych terenów. Ale aby móc je zagospodarowywać, takie sprawy trzeba jak najszybciej zacząć regulować – dodaje Marcin Smoczeński.

Dogęszczanie zabudowy zaproszeniem samochodów do śródmieścia?

Architekci uważają, że w szeroko rozumianym śródmieściu Rzeszowa można wygospodarować tereny, na których można wybudować niemal nowe miasto.Jednym z takich miejsc są tereny po byłym Zelmerze. To ponad 10 ha, na których można stworzyć nową śródmiejską dzielnicę. – Z wszystkimi jej funkcjami. To miejsce z niesamowitym potencjałem. Na początek trzeba byłoby się jednak zastanowić, co zachować z istniejącej zabudowy. Są tam przecież stare budynki, z których część można przerobić na lofty czy biura. A pozostały teren uzupełniać nową, przemyślaną zabudową. Popatrzmy też na rejon ul. Boya-Żeleńskiego – zabudowany halami, składami. Tego typu obiekty można przenieść na inny teren, a ten, bardzo wartościowy, wykorzystać w nowy sposób, budując tam miasto. Takich miejsc w Rzeszowie jest wiele – to także m.in. okolice al. Okulickiego, ul. Siemieńskiego, Króla Augusta, Konopnickiej czy tereny obecnie należące do wojska – wyliczają architekci. Mieszkańcy, sceptycznie nastawieni do dogęszczania śródmiejskiej zabudowy, mogą pytać o komunikację. Nowe budynki to nowi mieszkańcy i nowe samochody.

– Tereny, o których mówimy, znajdują się w odległości kilku, kilkunastu minut pieszego spaceru od dworca kolejowego. Jeśli zostaną umiejętnie zagospodarowane, uzupełnione wszystkimi funkcjami niezbędnymi do życia ludzi – szkołami, przedszkolami, handlem, to ludzie w mniejszym stopniu będą potrzebowali samochodów, bo wszystko lub prawie wszystko będzie na miejscu. Problemy komunikacyjne w większym stopniu są powodowane tym, że miasto się rozlewa, powstają duże osiedla na obrzeżach. Tam każdy potrzebuje samochodu, by dojechać do pracy, odwieźć dzieci do szkoły itd. Budowa mieszkaniówki z dala od centrum powoduje duże problemy dla miasta – konieczność budowy nowej infrastruktury drogowej, obiektów edukacyjnych, kosztownego uzbrojenia. A w śródmieściu tereny są w pełni uzbrojone, skomunikowane i tanie w inwestowaniu. Tylko trzeba zacząć podejmować konkretne działania – tworzyć koncepcje, organizować publiczne dyskusje i wdrażać to wszystko w życie w formie konkretnych projektów. Samo narzekanie, że jest źle, nawet jeśli jest uzasadnione, niczego nie zmieni – mówią architekci.

Artur Gernand, Gazeta Wyborcza

 

 

Ta strona wykorzystuje pliki cookies w celu zapewnienia wygody przy korzystaniu z pełnej funkcjonalności.