Marcin-Smoczenski-MWM

Rzeszów znów bezbronny w starciu z wielką wodą

25.06.2020
Media

Za dużo betonu i asfaltu, za mało chłonących wodę opadową skwerów i trawników ? Zbyt gęsta zabudowa, a może niewydolna sieć kanalizacji burzowej ?

Marcin Smoczeński z biura MWM Architekci zwraca uwagę na fakt, że woda deszczowa z racji szkód jakie wyrządza postrzegana jest jako zagrożenie, a odwadnianie wszystkich terenów jako konieczność. Tymczasem wystarczy kilka upalnych dni, żeby woda stała się towarem deficytowym, a społeczeństwo postrzegało ją jako pozytywny zasób, który odpowiednio zagospodarowany może nieść korzyści dla miasta i jego mieszkańców.

Aktualnie pracujemy w biurze nad projektem zespołu budynków wielorodzinnych, który niemal w całości jest w stanie przyjmować i gromadzić wody opadowe oraz wykorzystywać je do celów użytkowych.

Architekt zwraca uwagę na fakt, że nie da się wybudować kanalizacji, która jest w stanie przejąć wszystkie wody opadowe z nieprzepuszczalnych powierzchni. Nawet gdybyśmy zbudowali rury o średnicy 10 metrów i odebrali całą wodę opadową i wpuścili ją do rzeki, to doprowadzimy jedynie do zalania miast i terenów, które są położone niżej – to jest droga donikąd. Woda powinna być zagospodarowywana już w miejscu opadu za pomocą infiltracji, parowania czy ponownego jej wykorzystania, np. do spłukiwania toalet, czy podlewania trawników. Takim działaniem jest również opóźnianie spływu wód, których zagospodarować się już nie da w zbiornikach retencyjnych i wszelkiego rodzaju obszarach chłonnych. Dopiero na samym końcu powinny znajdować się inwestycje w system odprowadzania nadmiaru wód bezpośrednio do rzek.

Musimy zrozumieć, uważa Smoczeński, że nie da się całego miasta zabetonować i skanalizować. Nikt na świecie nie próbuje robić takich rzeczy, bo to jest najzwyczajniej niemożliwe. Trzeba patrzeć jak z tym problemem radzą sobie inne kraje i miasta.

Straty wywołane przez wody opadowe, to tylko cześć kosztów, które ponosi całe społeczeństwo, a których powodem jest chaos w polityce przestrzennej kraju. Zdaniem architekta źródłem problemu w dużej mierze jest brak spójnej i konsekwentnej polityki przestrzennej całego kraju wynikający z przeświadczenia, że planowanie i projektowanie miast nie jest nikomu do niczego potrzebne, a inwestorzy sami sobie poradzą. Straty w budżecie państwa wynikające z braku planowania i chaosu przestrzennego szacowane są na kilkadziesiąt miliardów rocznie i dotyczą wszystkich dziedzin gospodarki.

Marcin Smoczeński podziela opinię architektów z MKUA, że gospodarka przestrzenna w Rzeszowie pozostawia wiele do życzenia i zapewnia, że wcale nie jest to specyfika stolicy Podkarpacia, a raczej reguła w większości polskich miast. Bez spójnej, przemyślanej polityki przestrzennej problemy z roku na rok będą się tylko powiększać. W krajach rozwiniętych planowanie przestrzenne i troska o jakość architektury są traktowane jako oczywistość i przywiązuje się do nich wielką wagę. Przeznacza się na nie odpowiednie środki i zatrudnia liczne grono fachowców. Wystarczy pojechać za Odrę, żeby zobaczyć różnicę.

Andrzej Plęs, Nowiny

 

Ta strona wykorzystuje pliki cookies w celu zapewnienia wygody przy korzystaniu z pełnej funkcjonalności.